czwartek, 2 maja 2019

trochę się chowam...

Nie czuję się okej, czuję się obserwowana. Wiem, że YEPnie jest na wakacjach, bardzo nie, ale niepewność o co właściwie biega, męczy. Amerykańska misja trwa rok, on jest tam chyba od sierpnia. Wyliczam, ale nie wiem po co. Wycofuję się, czuję to. To silniejsze ode mnie. TO CO, ŻE mama się nim zachwyca. Wygląd to dla mnie sprawa drugorzędna, serio. Takczy inaczej wytyłowuję, może powinnam dać sobie czas, czy zdzierżę tak ciągle odbierać zachwyty. To dziwne jakieś. Dla Byłego nie byłam nigdy kochaniem. Pluja na mnie mówił, bo na randkach na o2 miałam niezwykle romantyczną ksywę Plujka. I tak myślę, czy nie miałabym bardziej jasności czy coś z tego mogłoby być, gdybyśmy się zamknęli. Co ja myślę o nim? SZKODA MI GO I BYŁABYM SKŁONNA WYPOŻYczyć mu macicę do zapakowania materiału, ja bym mu urodziła i thank you, bye. NIE CHCIAŁABYM WYCHOWYWAĆ, BO WCIĄŻ NIE MAM instynktu macierzyńskiego. Może jakbym się w nim zakochała? Na razie niewyobrażalne. Zamknę się i zobaczymy co z tego wyniknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz