To mama mi powiedziała (na nią zawsze można liczyć), że to sadzanie mnie na krześle to jak na wózku i pół człowieka jest proste, ale stanąć na wysokosciach w wyproscie tooo jest coś. Na razie zapakowana w pionizator, zeby nie zemdlec, ej, ja jak bylam zdrowa, nie mogłam wystac długości mszy w kosciele.
A teraz się dowiedzialam, ze w staniu liczy się suma fragmentów stania, czyli jak wczoraj było 10min+10 min + 20 min(na koncu najdłużej i najladniej bo prawa mi nie wierzgala i stala spokojnie, co znaczy rozgrzewka... Czyli 40 min w sumie.
A jakby tak do godziny dociagnac? :))
Gosia mówi, że nadaję się do sportów ekstremalnych, hyhy. Tak, chyba muszę trenować tak, jak uważam. Lekarz domowy od rehabilitacji mi powiedział, że to najtrudniejsze, ale najlepsze:)).
Na przedsniadanko tylko pasek czekolady, czyżby mi się znudziło?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz